Hej wszystkim! Dzisiaj przychodzę, a raczej przychodzimy do Was z wrażeniami z ostatniego odcinka piątego sezonu pll.
Postanowiłyśmy, że z okazji tego, że jest to finałowy odcinek to wszystkie z Nas napiszą swoje wrażenia.
Postanowiłyśmy, że z okazji tego, że jest to finałowy odcinek to wszystkie z Nas napiszą swoje wrażenia.
Jeśli obejrzałeś/obejrzałaś już odcinek to zapraszam do rozwinięcia posta!
5x25
"Welcome to the Dollhouse"
I.
Moje wrażenia będą nieco innego od poprzednich. Postaram się, aby były bardziej dokładne. A więc na początek chciałabym zwrócić uwagę, na moment, w którym "A" porywa dziewczyny. Wiedziałam, że to się stanie, ale nie spodziewałam się, że "A" będzie miało ze sobą sprzęt. W pierwszym momencie pomyślałam, że trzyma w ręku pistolet i pozastrzela wszystkie dziewczyny. Tak wiem, to głupie. Ale takie miałam myśli.
Potem widzimy nudną rozmowę Hastingsów z Tobym. No tak, z niej dowiadujemy się tylko to, że minęła cała noc od całego zdarzenia oraz to, że kierowca został odurzony jakimś narkotykiem. Ogólnie ta cała sytuacja była nieco dziwna, bo ich córka została porwana, a oni nie byli jakoś mocno zszokowani, nawet bym powiedziała, że byli spokojni. Jednak w kolejnych scenach widzimy, że są jedynymi rodzicami, których widzimy. Ha, śmiech na sali. Ale ok, to jest serial, nie wszystko pokazują.. inaczej odcinek trwał by cały dzień.
Później widzimy jak każda z dziewczyn budzi się w ,,swoim'' pokoju. Pomyślałam : ,,Niezła schiza". Pokoje są identyczne do tych w które one pierwotnie zamieszkiwały. Nawet ramki do zdjęć były takie same, jedynie puste w środku lub zdjęcie lalkowej rodziny. "A" musiało się napracować :D
Kolejnym szokującym momentem okazał się ,,salon Alison'', a raczej to, kto się w nim znajdywał. Dziewczyny zauważyły postać w masce wyglądającą jak Alison w noc jej zaginięcia. "OMG" pomyślałam. Od razu zastanawiałam się kto to jest... spojrzałam na włosy, ubranie, ręce... Myślę : Jenna? Bethany? Osoba ściągnęła maskę i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Mona! Ona żyje!
Bardzo się ucieszyłam! (wiem, wiem.. opisuję realistycznie. Oglądam odcinek drugi raz, już z napisami i dlatego się tak wczuwam, wybaczcie). Odkąd Mona ,,umarła" zdałam sobie sprawę, że ją uwielbiam! :D
Nagle w mojej głowie zaczęło się tworzyć wiele teorii.. zaczęły się one nakładać, jedna za drugą: Mona ma bliźniaczkę, Mona znowu zbzikowała, Mona jest A, bliźniaczka Mony jest A. Aż w końcu do mnie dotarło. Mona też jest więźniem A.
Jeśli chodzi o naszych chłopaków to w szczególności brawa należą się Calebowi, który próbował znaleźć lokalizację dziewczyn. Kocham go <3
Alison w tym odcinku było mało. Mogliśmy ją zobaczyć podczas widzenia się z rodzicami Spencer. Zszokowana wiadomością, że dziewczyny zostały porwane opowiedziała im o "A". W końcu!
Akcja przenosi się znowu do ,,domu lalek'', w którym to dziewczyny obmyślają plan jak się z niego wydostać. Nie wiedzą jednak, że jest to trudniejsze niż im się wydaje. Marlene obiecała nam bal i akurat jeśli chodzi o niego to dotrzymała słowa. "A" zaprosiło dziewczyny na bal maskowy.
Musiały one jednak same go przyszykować. Ciekawe. Akcja w pll przestała już przypominać thriller, teraz moim zdaniem zamienił się w horror typu Piła czy film fantasy Igrzyska Śmierci. Tak, definitywnie to jakieś połączenie tych filmów. Dodałabym do tego jeszcze film Bal Maturalny. Oglądaliście? :) Zapomniałabym! Końcowa scena przypomina mi film Więzień labiryntu :D
Tak czy inaczej, ten odcinek był tak bardzo inny od pozostałych dlatego też porównuję go do innych filmów. Mam nadzieję, że nie macie mi tego jakoś za złe.
Detektyw Tanner jak zwykłe działała mi na nerwy. Cały czas upierała się przy fakcie, że dziewczyny są w zmowie i że to one same jakoś uciekły (możliwa pomoc osób trzecich). Dopiero Caleb, razem z rodzicami Spencer przekonał ją do tego iż, dziewczyny zostały porwane. Pojechali na miejsce znajdującego się Vana, ale dziewczyn nie znaleźli.Za to Toby odnalazł kryjówkę "A". Mina Tanner niezastąpiona :D
Głupota, głupota i jeszcze raz głupota. Dziewczyny zamiast odkryć tożsamość "A" to zrobiły mu zdjęcie, a dzięki temu wyłączyło się całe zasilanie i miały kilka minut na ucieczkę. Cztery dziewczyny, na jednego faceta... no z pewnością dały by radę. Szczególnie, że mężczyzna raczej nie był uzbrojony...
Dziewczyny biegną ile mogą by dotrzeć do wyjścia, a Spencer... się zatrzymuje i wchodzi do jakiegoś pokoju. WTF? Mają tak mało czasu na to wszystko, a ona znajduje czas, aby sobie pozwiedzać? Dziwna sprawa. W pokoju widzimy maszynę do popcornu, gramofon, manekiny! No właśnie. Czy Wy to widzicie? Rodzinka: mama, tata, córka i syn. Nie mogła być to jednak Alison, ponieważ była ona młodsza od Jasona... Kolejna dziwna sprawa.
Spencer odkrywa tożsamość A! Gdy włączyła film doznałam lekkiego szoku. Okazało się, że Jessica DiLaurentis urodziła bliźniaki : Jasona i Charlesa!
Moim zdaniem zachowanie Spencer było bardzo dziwne. Odwróciła się do Charlesa, spojrzała na niego (nawet bym powiedziała, że ze współczuciem), aż nagle wleciała Mona do pokoju i "A" zniknął. To było do przewidzenia!
Podsumowanie:
Odcinek był mega inny od poprzednich! Największym szokiem dla mnie było to, że Mona żyje. Następnie dowiedzieliśmy się kim jest A... Za najlepszą scenę uważam, tą w której dziewczyny wołają "A", aby przyszedł po korone, która mu się należy, a on się ujawnia...
Niestety końcowa scena mnie zawiodła. Dziewczyny wychodzą z zamkniętego pomieszczenia, a następnie dowiadują się, że jednak to nie jest wyjście... nadal są zamknięte, bo pomiędzy nimi jest wielki płot pod napięciem, a jeszcze dalej dookoła las...
Ocena: 9,5/10
Stalia
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
II.
Zapytana o to, czego spodziewam się po ostatnim odcinku, odpowiedziałam: nie wiem, chcę efektu wow!Taki też otrzymałam, niemal po kilku pierwszych minutach serialu. Jak sam tytuł odcinka wskazywał, wiadomo było, że dziewczyny zostaną zamknięte w "domku dla lalek" dlatego nie dziwne było, że -A. jakoś je tam zaciągnęło. "Efekt wow" zaczął się od momentu, gdy Kłamczuchy obudziły się w doskonale odtworzonych swoich sypialniach. Prawie cały odcinek był niesamowicie emocjonujący, ciągle się coś działo, tyle pytań, rozkmin, zagadek i myśli "co dalej, co teraz będzie?" Nie zdziwiło mnie to, że zastaliśmy tam Monę aka. Alison DiLaurentis. Od samego początku wiedziałam, że Mona żyje (patrz tu:http://all-about-pretty-little-liars.blogspot.com/2015/01/mona-vanderwaal.html) Pytanie jednak, czy Mona jest jest nienormalna, czy tańczy tak, jak -A. jej zagra? Nie od dzisiaj wiadomo, że dziewczyna była w Radley, ześwirowała, także to, że i teraz jej odbiło, jest całkiem możliwe. Kolejna rzecz: gdzie do diabła zostały wywiezione dziewczyny? Pustelniczki w samym środku ogromnego lasu. Igrzyska Śmierci? Kto będzie ich Katniss? Kto je pierwszy odnajdzie i uratuje?
Charles - plotki o tym osobniku krążyły od dawna. Film który odkryła Spencer pokazywał bliźniakow, i małe dziecko na rękach Jessici. Jak można się domyślić, była to mała Alison, chłopiec to Jason, a bliźniak.. czyżby Charles? Jaką rolę odegra w przyszłości? Na moje, tak czy inaczej nie on będzie Big A. (tak, tak. wszyscy mówią, że Big A. było od pierwszego odcinka, ale czy przypadkiem Pani Marlene nie jest równie zakłamana jak Kłamczuchy? ;>)
Zagadką jest Andrew. Na cały odcinek pojawił się na kilka sekund, ale dlaczego podsłuchiwał rozmowę Melissy i jej matki? Jak wiemy, ta rodzina od zawsze była wplątana w całą tą historię. Dodatkowo, skoro znowu jestem przy rodzicach.. gdzie do diabła cała reszta? Córki wysłane do więzienia, potem uprowadzone, a rodzice pewnie popijają spokojnie herbatkę przy ciasteczkach, mhm. Najlepszej postaci jako takiej moim zdaniem nie było w dzisiejszym odcinku. każdy coś wnosił, ale żeby jakoś szczególnie mnie poruszyć.. nie, raczej nikt. Psychiczne A. Nie od dzisiaj wiadomo, że -A. jest jakimś psycholem, ale żeby posuwać się do aż takich rzeczy? To zdecydowanie musi być jakiś geniusz.
Najbardziej zawiodła mnie końcówka. Tak jak ponad połowa odcinka była czymś ciekawym, zaskakującym, tak sama końcówka okazała się.. gównem. Wcale nie dowiedzieliśmy się kim jest -A. w sensie czy to on czy ona. Nie dowiedzieliśmy się tak naprawdę niczego, mimo, że King tak bardzo zapewniała. Kolejny dowód na to, że lubi pościemniać. Czy coś mnie wzruszyło? Nie. Rozbawiło? Hanka jedząca to, co zostawiło jej A. Stara dobra Hanna, która w kryzysowych sytuacjach lubiła sobie podjeść, a to ciasteczko, a to coś innego.
Wątek który mnie nudził, to wątek chłopaków próbujących wyszpiegować A. raczej nic nie wniósł do odcinka, poza tą sceną, gdzie Tanner wpadła na to, żeby Caleb spróbował odszukać miejsce w którym przebywało A. co też mu się udało.
Podsumowując, odcinek jak dla mnie jest na tak, z wyjątkiem końcówki, która była naprawdę bezsensowna, i to, co mogło nas w niej zaskoczyć, to to, że była beznadziejna i nic nie wnosząca (no, może poza faktem, że pewnie przez całe 6A dziewczyny będą w tym "domku")Czy to jest to, czego oczekiwałam? Nie do końca, aczkolwiek wiele rzeczy trzymało w napięciu, a odcinek.. wydawał się w całkiem innym stylu niż każdy dotychczasowy. Był bardziej przerażający, mimo, że wcale nie było tam naprawdę strasznych rzeczy. Był też dość.. psychiczny? Tak, ze względu na to, jakim psycholem okazało się A. Wiele rzeczy jak zwykle zostaje do wyjaśnienia, pojawiły się nowe pytania, zero odpowiedzi.. no może jednak (bliźniak) chociaż właśnie wpadła mi do głowy dziwna myśl. Co jeśli to nie był bliźniak? Co jeśli tym drugim blondaskiem był.. Andrew? Jeśli chodzi o ogół odcinka, to oceniam na..
7/10
Dlaczego? Bo wszystko zepsuła końcówka.
miss Aria.
----------------------------------------------------------------------------------------------
III.
Potem widzimy nudną rozmowę Hastingsów z Tobym. No tak, z niej dowiadujemy się tylko to, że minęła cała noc od całego zdarzenia oraz to, że kierowca został odurzony jakimś narkotykiem. Ogólnie ta cała sytuacja była nieco dziwna, bo ich córka została porwana, a oni nie byli jakoś mocno zszokowani, nawet bym powiedziała, że byli spokojni. Jednak w kolejnych scenach widzimy, że są jedynymi rodzicami, których widzimy. Ha, śmiech na sali. Ale ok, to jest serial, nie wszystko pokazują.. inaczej odcinek trwał by cały dzień.
Później widzimy jak każda z dziewczyn budzi się w ,,swoim'' pokoju. Pomyślałam : ,,Niezła schiza". Pokoje są identyczne do tych w które one pierwotnie zamieszkiwały. Nawet ramki do zdjęć były takie same, jedynie puste w środku lub zdjęcie lalkowej rodziny. "A" musiało się napracować :D
Kolejnym szokującym momentem okazał się ,,salon Alison'', a raczej to, kto się w nim znajdywał. Dziewczyny zauważyły postać w masce wyglądającą jak Alison w noc jej zaginięcia. "OMG" pomyślałam. Od razu zastanawiałam się kto to jest... spojrzałam na włosy, ubranie, ręce... Myślę : Jenna? Bethany? Osoba ściągnęła maskę i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Mona! Ona żyje!
Bardzo się ucieszyłam! (wiem, wiem.. opisuję realistycznie. Oglądam odcinek drugi raz, już z napisami i dlatego się tak wczuwam, wybaczcie). Odkąd Mona ,,umarła" zdałam sobie sprawę, że ją uwielbiam! :D
Nagle w mojej głowie zaczęło się tworzyć wiele teorii.. zaczęły się one nakładać, jedna za drugą: Mona ma bliźniaczkę, Mona znowu zbzikowała, Mona jest A, bliźniaczka Mony jest A. Aż w końcu do mnie dotarło. Mona też jest więźniem A.
Jeśli chodzi o naszych chłopaków to w szczególności brawa należą się Calebowi, który próbował znaleźć lokalizację dziewczyn. Kocham go <3
Alison w tym odcinku było mało. Mogliśmy ją zobaczyć podczas widzenia się z rodzicami Spencer. Zszokowana wiadomością, że dziewczyny zostały porwane opowiedziała im o "A". W końcu!
Akcja przenosi się znowu do ,,domu lalek'', w którym to dziewczyny obmyślają plan jak się z niego wydostać. Nie wiedzą jednak, że jest to trudniejsze niż im się wydaje. Marlene obiecała nam bal i akurat jeśli chodzi o niego to dotrzymała słowa. "A" zaprosiło dziewczyny na bal maskowy.
Musiały one jednak same go przyszykować. Ciekawe. Akcja w pll przestała już przypominać thriller, teraz moim zdaniem zamienił się w horror typu Piła czy film fantasy Igrzyska Śmierci. Tak, definitywnie to jakieś połączenie tych filmów. Dodałabym do tego jeszcze film Bal Maturalny. Oglądaliście? :) Zapomniałabym! Końcowa scena przypomina mi film Więzień labiryntu :D
Tak czy inaczej, ten odcinek był tak bardzo inny od pozostałych dlatego też porównuję go do innych filmów. Mam nadzieję, że nie macie mi tego jakoś za złe.
Detektyw Tanner jak zwykłe działała mi na nerwy. Cały czas upierała się przy fakcie, że dziewczyny są w zmowie i że to one same jakoś uciekły (możliwa pomoc osób trzecich). Dopiero Caleb, razem z rodzicami Spencer przekonał ją do tego iż, dziewczyny zostały porwane. Pojechali na miejsce znajdującego się Vana, ale dziewczyn nie znaleźli.Za to Toby odnalazł kryjówkę "A". Mina Tanner niezastąpiona :D
Głupota, głupota i jeszcze raz głupota. Dziewczyny zamiast odkryć tożsamość "A" to zrobiły mu zdjęcie, a dzięki temu wyłączyło się całe zasilanie i miały kilka minut na ucieczkę. Cztery dziewczyny, na jednego faceta... no z pewnością dały by radę. Szczególnie, że mężczyzna raczej nie był uzbrojony...
Dziewczyny biegną ile mogą by dotrzeć do wyjścia, a Spencer... się zatrzymuje i wchodzi do jakiegoś pokoju. WTF? Mają tak mało czasu na to wszystko, a ona znajduje czas, aby sobie pozwiedzać? Dziwna sprawa. W pokoju widzimy maszynę do popcornu, gramofon, manekiny! No właśnie. Czy Wy to widzicie? Rodzinka: mama, tata, córka i syn. Nie mogła być to jednak Alison, ponieważ była ona młodsza od Jasona... Kolejna dziwna sprawa.
Spencer odkrywa tożsamość A! Gdy włączyła film doznałam lekkiego szoku. Okazało się, że Jessica DiLaurentis urodziła bliźniaki : Jasona i Charlesa!
Moim zdaniem zachowanie Spencer było bardzo dziwne. Odwróciła się do Charlesa, spojrzała na niego (nawet bym powiedziała, że ze współczuciem), aż nagle wleciała Mona do pokoju i "A" zniknął. To było do przewidzenia!
Podsumowanie:
Odcinek był mega inny od poprzednich! Największym szokiem dla mnie było to, że Mona żyje. Następnie dowiedzieliśmy się kim jest A... Za najlepszą scenę uważam, tą w której dziewczyny wołają "A", aby przyszedł po korone, która mu się należy, a on się ujawnia...
Niestety końcowa scena mnie zawiodła. Dziewczyny wychodzą z zamkniętego pomieszczenia, a następnie dowiadują się, że jednak to nie jest wyjście... nadal są zamknięte, bo pomiędzy nimi jest wielki płot pod napięciem, a jeszcze dalej dookoła las...
Ocena: 9,5/10
Stalia
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
II.
Zapytana o to, czego spodziewam się po ostatnim odcinku, odpowiedziałam: nie wiem, chcę efektu wow!Taki też otrzymałam, niemal po kilku pierwszych minutach serialu. Jak sam tytuł odcinka wskazywał, wiadomo było, że dziewczyny zostaną zamknięte w "domku dla lalek" dlatego nie dziwne było, że -A. jakoś je tam zaciągnęło. "Efekt wow" zaczął się od momentu, gdy Kłamczuchy obudziły się w doskonale odtworzonych swoich sypialniach. Prawie cały odcinek był niesamowicie emocjonujący, ciągle się coś działo, tyle pytań, rozkmin, zagadek i myśli "co dalej, co teraz będzie?" Nie zdziwiło mnie to, że zastaliśmy tam Monę aka. Alison DiLaurentis. Od samego początku wiedziałam, że Mona żyje (patrz tu:http://all-about-pretty-little-liars.blogspot.com/2015/01/mona-vanderwaal.html) Pytanie jednak, czy Mona jest jest nienormalna, czy tańczy tak, jak -A. jej zagra? Nie od dzisiaj wiadomo, że dziewczyna była w Radley, ześwirowała, także to, że i teraz jej odbiło, jest całkiem możliwe. Kolejna rzecz: gdzie do diabła zostały wywiezione dziewczyny? Pustelniczki w samym środku ogromnego lasu. Igrzyska Śmierci? Kto będzie ich Katniss? Kto je pierwszy odnajdzie i uratuje?
Charles - plotki o tym osobniku krążyły od dawna. Film który odkryła Spencer pokazywał bliźniakow, i małe dziecko na rękach Jessici. Jak można się domyślić, była to mała Alison, chłopiec to Jason, a bliźniak.. czyżby Charles? Jaką rolę odegra w przyszłości? Na moje, tak czy inaczej nie on będzie Big A. (tak, tak. wszyscy mówią, że Big A. było od pierwszego odcinka, ale czy przypadkiem Pani Marlene nie jest równie zakłamana jak Kłamczuchy? ;>)
Zagadką jest Andrew. Na cały odcinek pojawił się na kilka sekund, ale dlaczego podsłuchiwał rozmowę Melissy i jej matki? Jak wiemy, ta rodzina od zawsze była wplątana w całą tą historię. Dodatkowo, skoro znowu jestem przy rodzicach.. gdzie do diabła cała reszta? Córki wysłane do więzienia, potem uprowadzone, a rodzice pewnie popijają spokojnie herbatkę przy ciasteczkach, mhm. Najlepszej postaci jako takiej moim zdaniem nie było w dzisiejszym odcinku. każdy coś wnosił, ale żeby jakoś szczególnie mnie poruszyć.. nie, raczej nikt. Psychiczne A. Nie od dzisiaj wiadomo, że -A. jest jakimś psycholem, ale żeby posuwać się do aż takich rzeczy? To zdecydowanie musi być jakiś geniusz.
Najbardziej zawiodła mnie końcówka. Tak jak ponad połowa odcinka była czymś ciekawym, zaskakującym, tak sama końcówka okazała się.. gównem. Wcale nie dowiedzieliśmy się kim jest -A. w sensie czy to on czy ona. Nie dowiedzieliśmy się tak naprawdę niczego, mimo, że King tak bardzo zapewniała. Kolejny dowód na to, że lubi pościemniać. Czy coś mnie wzruszyło? Nie. Rozbawiło? Hanka jedząca to, co zostawiło jej A. Stara dobra Hanna, która w kryzysowych sytuacjach lubiła sobie podjeść, a to ciasteczko, a to coś innego.
Wątek który mnie nudził, to wątek chłopaków próbujących wyszpiegować A. raczej nic nie wniósł do odcinka, poza tą sceną, gdzie Tanner wpadła na to, żeby Caleb spróbował odszukać miejsce w którym przebywało A. co też mu się udało.
Podsumowując, odcinek jak dla mnie jest na tak, z wyjątkiem końcówki, która była naprawdę bezsensowna, i to, co mogło nas w niej zaskoczyć, to to, że była beznadziejna i nic nie wnosząca (no, może poza faktem, że pewnie przez całe 6A dziewczyny będą w tym "domku")Czy to jest to, czego oczekiwałam? Nie do końca, aczkolwiek wiele rzeczy trzymało w napięciu, a odcinek.. wydawał się w całkiem innym stylu niż każdy dotychczasowy. Był bardziej przerażający, mimo, że wcale nie było tam naprawdę strasznych rzeczy. Był też dość.. psychiczny? Tak, ze względu na to, jakim psycholem okazało się A. Wiele rzeczy jak zwykle zostaje do wyjaśnienia, pojawiły się nowe pytania, zero odpowiedzi.. no może jednak (bliźniak) chociaż właśnie wpadła mi do głowy dziwna myśl. Co jeśli to nie był bliźniak? Co jeśli tym drugim blondaskiem był.. Andrew? Jeśli chodzi o ogół odcinka, to oceniam na..
7/10
Dlaczego? Bo wszystko zepsuła końcówka.
miss Aria.
----------------------------------------------------------------------------------------------
III.
1. Słowo kluczowe: Dollhouse
2. Najlepsza scena: Trudno mi wybrać, ale chyba
moment, w którym Charles znalazł się obok Spencer. Uwielbiam jeszcze scenę, gdy
Spencer rozszyfrowuje anagram.
3. Najstraszniejszy moment: Manekiny na „balu” były
przerażające, okropnie przerażające.
4. Najśmieszniejsza scena: Jak Hanna chcąc wyjść z
pokoju w domku dla lalek zaczęła wołać mamę. A także, gdy Tanner zobaczyła, że
Mona jednak żyje i że wszystko co mówiły dziewczyny było prawdą.
5. Ulubiony moment: Zdecydowanie ściągnięcie maski
Alison przez Monę. Spodobało mi się również to, gdy dziewczyny oślepiły
Charlesa.
6. Najlepsza postać: Definitywnie Mona. Uwielbiam
ją, przez co okropnie cieszę się, że wróciła do serialu i jednak żyje.
7. Najbardziej irytująca postać: Nienawidzę Tanner,
no po prostu to babsko działa mi ciągle na nerwy.
8. Najnudniejszy wątek: Trochę nudziły mnie
poszukiwania dziewczyn, przez chłopaków, ale nie było tak tragicznie.
9. Największe zaskoczenie:
-wprowadzenie wątku bliźniaka
-powrót Mony do żywych
10.
Pytania:
-Jaki motyw ma Charles?
-Jak dziewczyny znajdą drogę do wyjścia?
-Czy policja złapie Charlesa?
-Jaka jest historia A?
Podsumowanie:
Odcinek finałowy był najbardziej
emocjonującym odcinkiem dotychczas. Parę spoilerów się sprawdziło. Odcinek
minął mi tak szybo, jak sen. Gdy się skończył, to po prostu nie wierzyłam, że
tak szybko minęło! W każdym momencie trzymał on w napięciu, był fantastyczny! Był
inny, niż wszystkie inne, nigdy nie widziałam aż tak chorego rozwoju akcji.
Czytałam, że dużo osób nie jest zadowolonych,
że nie dostaliśmy odpowiedzi na wszystko, nie można dostać wszystkiego na raz.
Na pewno nie w PLL.
Ocena: 9,5/10
Muffliatto
---------------------------------------------------------------------------------------------
IV.
Za
nami odcinek finałowy. Czekaliśmy na niego cztery lata, które wydają
się teraz niczym. Nareszcie dostaliśmy prawie pełną odpowiedź.
Pierwszym momentem wartym uwagi jest porwanie Kłamczuch przez A. Nie
było to nic nie zwykłego, myślę, że każdy się tego spodziewał. Później
jednak nastąpiło coś, czego się nie spodziewaliśmy. Każda z dziewczyn
obudziła się w ''swojej'' sypialni.
W mojej głowie pojawił się jeden wielki mindfuck, co właściwie się stało. Jednak szybko dalsza fabuła rozwiała moje wątpliwości i dowiedzieliśmy się, że jest to domek zaprojektowany przez ''A''. Swoją drogą musi mieć naprawdę dużo pieniędzy, skoro zrobił coś takiego! Potem zobaczyliśmy kogoś w masce Alison, kto grał na pianinie... W mojej głowie pojawiła się od razu gonitwa myśli – Melissa, Jenna, Alison? A jednak nie. Była to Mona! Zaczęłam myśleć. Czy Mona jest Big A? Jest chora psychicznie? Co się z nią do cholery stało, że przedstawia się jako Alison? Na szczęście okazało się, że jest całkiem normalna i tak jak Kłamczuchy, została po prostu uwięziona i musi grać na zasadach A. Kolejnym ważnym wydarzeniem był bal maskowy zorganizowany przez A .
Marlene obiecała nam bal i oczywiście go dostaliśmy. Myślę, że nikt się tego nie spodziewał.
Wielki plus dla Kłamczuch za to, że obmyśliły plan ucieczki! Jednak z drugiej strony, gdy zamiast rzucić się na -A, zaczęły uciekać, zaczęłam klnąć na Marlene na cały regulator. Bez przesady. Ile można czekać! Jednakże dostaliśmy odpowiedź w postaci filmu i anagramu. Brat bliźniak Jasona to -A? No nieźle. Jasona podejrzewałam, ale, żeby miał bliźniaka? W życiu.
W mojej głowie pojawił się jeden wielki mindfuck, co właściwie się stało. Jednak szybko dalsza fabuła rozwiała moje wątpliwości i dowiedzieliśmy się, że jest to domek zaprojektowany przez ''A''. Swoją drogą musi mieć naprawdę dużo pieniędzy, skoro zrobił coś takiego! Potem zobaczyliśmy kogoś w masce Alison, kto grał na pianinie... W mojej głowie pojawiła się od razu gonitwa myśli – Melissa, Jenna, Alison? A jednak nie. Była to Mona! Zaczęłam myśleć. Czy Mona jest Big A? Jest chora psychicznie? Co się z nią do cholery stało, że przedstawia się jako Alison? Na szczęście okazało się, że jest całkiem normalna i tak jak Kłamczuchy, została po prostu uwięziona i musi grać na zasadach A. Kolejnym ważnym wydarzeniem był bal maskowy zorganizowany przez A .
Marlene obiecała nam bal i oczywiście go dostaliśmy. Myślę, że nikt się tego nie spodziewał.
Wielki plus dla Kłamczuch za to, że obmyśliły plan ucieczki! Jednak z drugiej strony, gdy zamiast rzucić się na -A, zaczęły uciekać, zaczęłam klnąć na Marlene na cały regulator. Bez przesady. Ile można czekać! Jednakże dostaliśmy odpowiedź w postaci filmu i anagramu. Brat bliźniak Jasona to -A? No nieźle. Jasona podejrzewałam, ale, żeby miał bliźniaka? W życiu.
Za całokształt daję odcinkowi 8/10.
Co prawda dostaliśmy odpowiedź, ale Marlene nie spełniła wszystkich swoich obietnic.
Vaduz
------------------------------------------------------------------------------------------------
V.
3. NAJBARDZIEJ WZRUSZAJĄCA SCENA:
Ocena: 10/10
Vaduz
------------------------------------------------------------------------------------------------
V.
Hej! Wszystko napiszę
w postaci punktów, bo tak będzie mi najprościej zebrać wszystko do kupy. No to
zaczynamy!
1. SŁOWO KLUCZOWE:
-A
2.NAJLEPSZA SCENA:
- Retrospekcja z
dzieciństwa.
- Upozorowana kłótnia
Emily i Spencer.
- Ściągnięcie maski
przez Monę.
3. NAJBARDZIEJ WZRUSZAJĄCA SCENA:
- Jako wielka fanka
Mony uważam, że moment, w którym tłumaczy dziewczynom, że to ona wygrywa tę grę.
-Warto też wspomnieć
scenę, w której rodzice Spencer rozmawiają z Alison. Dziewczyna naprawdę się
przejęła i widać, że jej zależy.
4. NAJBARDZIEJ PRZERAŻAJĄCA
SCENA:
- Szczerze… Żadna
scena nie była straszna, ale kiedy dziewczyny prawie wbiegają w siatkę pod
napięciem, a przy okazji okazuje się, że są w pułapce, to mogło być to :D.
5. NAJLEPSZA POSTAĆ:
Ten odcinek
definitywnie należał do Mony!
6. NAJGORSZA POSTAĆ:
- Tanner! Ta kobieta
doprowadza mnie do szału.
7. NAJBARDZIEJ
ZABAWNA SCENA:
- Emily, która
pokazuje Spencer, że włosy Mony są prawdziwe.
8. NAJWIĘKSZE
ZASKOCZENIE:
- A to bliźniak.
- Mona żyje.
9. PYTANIA ODCINKA:
- Jak dokładnie
wyglądają relacje rodzinne Charlesa?
- Dlaczego nie
wychowywał się z rodziną?
- Co stanie się z
kłamczuchami?
- Kim jest naprawdę
Andrew?
Podsumowując:
Byłam przeciwniczką
wprowadzenia wątku bliźniaków. Mimo to, w tym wydaniu (dosyć niespodziewanym)
naprawdę mnie zaintrygował.
Do tego MONA, MO-NA,
M-O-N-A! Jak ja ją kocham i rzeczywiście, jest to dosyć mało realistyczne, ale
to przecież serial – niech się dzieją takie rzeczy.
Myślałam, że finał
będzie bardziej przerażający, ale i tak ogromnie zachęcił mnie do oglądania
kolejnego sezonu.
Na koniec, mam
wrażenie, że –A nie jest takie złe. Chodzi mi o to, że pod tym całym dręczeniem
dziewczyn, stoi coś o wiele bardziej skomplikowanego; że nie jest to zwykły
wymysł szaleńca, tylko ogromny ból, może trauma…
Ocena: 10/10
Lobree,
xoxo
Pierwszy odcinek 6 sezonu inaczej się nazywa. Sprawdź na PLL WIKIA :) PS to nie hejt :D
OdpowiedzUsuńno właśnie są dwie opcje. na filmwebie tak było napisane. Później poprawię. A jak wrażenia?
OdpowiedzUsuńTen odcinek wydaje mi się taki trochę... no psychiczny, ale i tak fajny :D. I bardzo bardzo się cieszę że Mona żyje! Ja myślałam że może Lucas jest A... a tu się okazuje że jakiś Charles i mam nadzieję że tak naprawę go znamy ;). Tyle było czekania na ujawnienie A no i niby wiemy kim jest A ale nie wiemy kim jest ta osoba (tak, wiem to pomieszane).
OdpowiedzUsuń