Wrażenia z 6x04

Cześć! Jak zawsze przychodzę do Was z wrażeniami z ostatniego wyemitowanego odcinka. Zainteresowanych zapraszam do rozwinięcia!

No to zaczynamy:

NAJLEPSZA SCENA:

ta, w której Alison wyjaśnia dziewczynom kim jest Charles

SŁOWO KLUCZOWE:

Charles

NAJLEPSZA POSTAĆ:

Spencer! :D

NAJNUDNIEJSZY WĄTEK:

Sceny Ezry i Spencer

cała historia Spencer jest ogólnie ciekawa, ale akurat te sceny z Ezrą.. no nie przypadły mi do gustu

NAJBARDZIEJ DENERWUJĄCA POSTAĆ:

Sara Harvey

Czuję, że ta dziewczyna wszystko co mówi to jest kłamstwem.
 Nie mogę już na nią patrzeć!

NAJMROCZNIEJSZA SCENA:
sceny  Spencer całej we krwi

NAJSMUTNIEJSZA SCENA:

rozstanie Haleba

 Hanna często najpierw coś mówi, a potem pomyśli. Widać po jej twarzy, że powiedziała, że chce przestrzeni, ale tak naprawdę wie, że tylko na chwilę. Więc się nie martwię Halebem ;)

OSOBA, KTÓREJ MI ŻAL:

Caleb

Biedny Haleb. Jest taki wspaniały, opiekuńczy dla Hanny. Siedzi całą noc i pilnuje, aby nic się jej nie stało. A ona... szkoda gadać :(

RADA DLA KŁAMCZUCH:

1) skończcie już kłamać!

2) Spencer opanuj się!

 

MOCNA SCENA:
Charles podczas snu Arii obciął jej włosy i polecił pofarbować jej włosy, a
jeśli tego nie zrobi to  obetnie jej wszystkie. Creepy!

NOWA POSTAĆ:
Clark

PYTANIA:
-Co ukrywa Sara?
- Czy Charles żyje?
- Czy Jessica ukrywała syna?

- Czy ktoś podkradł tożsamość Charlesa?

- Czy zdjęcia, które robi Aria mają jakieś większe znaczenie?

Podsumowując:

Odcinek mi się naprawdę podobał! Może dlatego, że dowiedzieliśmy się od razu od Alison tego co powiedział jej ojciec. Podobały mi się również drastyczne sceny Spencer, które przypominały jakiś horror. (btw. nie mogę się doczekać następnego odcinka!).

Ocena odcinka: 8/10


xoxo
Stalia