środa, 2 marca 2016

Pomówmy o: zachowaniu Kłamczuch wobec swoich facetów

Dobry wieczór!
Widzieliśmy już dwa flashbacki, które powiedziały nam co nieco o tym, co mogło doprowadzić do zerwania Haleba/Spoby'ego. Podyskutujmy trochę na temat zachowania dziewczyn wobec swoich partnerów. Zapraszam do rozwinięcia treści notki.


HANNA:

Myślę, że do zerwania Haleba nie doszło z braku miłości, lecz (w tamtym momencie) z powodu odmiennych celów życiowych. Oboje dopiero co ukończyli szkołę i myśleli, że wszystko się ułoży po ich myśli. Mieli swoje wielkie plany, które potem zweryfikowało życie. W szkole widywali się codziennie, a prawdziwa praca oddala od siebie. Zwłaszcza, jeśli to praca polegająca na licznych wyjazdach. Myślę, że Hanna i Caleb nie przemyśleli do końca wspólnej przyszłości, nie zrobili planów. Po prostu liczyli na to, że ich miłość przetrwa. Jak w bajce. 


Wiecie jak to jest: nowa praca, nowe możliwości, nowe znajomości. Mogę zrozumieć podniecenie Hanny światem mody. Wyrwała się z małej mieściny i chciała zaistnieć, zapomnieć o koszmarze przeszłości. Postawiła na siebie i rozwój kariery. Niestety kosztem związku. Wydaje mi się jednak, że ona po prostu nie zdawała sobie tak do końca sprawy z tego jakie konsekwencje niesie takie zostawianie Caleba. To nie tak, że go nie kochała. A jednak on się poczuł odrzucony. Hanna po prostu chciała mieć udany związek, rozwijać się, a przy tym liczyła, że on to zrozumie, a nawet będzie szczęśliwy. Na obronę Hanny: przynajmniej zabierała go na pokazy, więc nie olewała go tak totalnie. Wiem, że Marin nie chciała martwić się takimi problemami, że wolałaby aby Caleb siedział cicho i ją wspierał. Niestety w swojej potrzebie bycia ,,kimś" w świecie mody, zapomniała że to nie jest świat Caleba. 


I właśnie w tym tkwi problem, że Hanna cały czas kocha Caleba. Musiało jednak minąć parę lat, żeby doceniła to jakiego miała wspaniałego chłopaka i że praca to nie wszystko. Caleb nigdzie nie uciekł, to ona pozwoliła mu odejść. Wydaje mi się, że Jordan jest zwykłym ,,plastrem pocieszycielem". Zapewnił jej tę bezpieczną przystań i dawał to, czego nie mógł dać Caleb. Z lekkim niesmakiem, ale przyznaję, że Hanna zwyczajnie wykorzystuje Jordana. 


W sprawie Spaleba zaczynam się zastanawiać, czy Hanna jednak wcale nie była tak wspaniałomyślna jak nam się wydawało. Może ona wcale nie chciała dawać Spencer i Calebowi zielonego światła? Może liczyła na to, że Caleb trochę się ,,zabawi", zrozumie kto jest jego prawdziwą miłością i porzuci Spencer. Coś w stylu ,,Zdradził żonę, ale potem zrozumiał swój błąd i do niej wrócił, a kochankę porzucił". 


Mogę łatwo zrozumieć, czemu Halebowi nie wyszło i nie obwiniam Hanny. Bądźmy szczerzy: dorastamy, zmieniamy się, priorytety się zmieniają. A związki po prostu nie przechodzą próby czasu. Takie jest życie. Jednakże aktualne zachowanie Hanny jest odrzucające. Dziewczyna ma narzeczonego, którym się bawi. A rany po czymś takim szybko się nie goją. Nigdy nie będę pochwalała nieszczerego zachowania, które doprowadza do igrania uczuciami drugiej osoby. Poza tym sama dała zielone światło Spalebowi. Widzieliście promo odcinka 6x19? Jeśli nie to klik. Jestem przekonana, że Hanna specjalnie ujęła dłoń Caleba przy Spencer. Chciała ją zranić i pokazać jej, że to ona już na zawsze będzie zajmowała najważniejsze miejsce w sercu Caleba. A co z biednym Jordanem?


SPENCER:

Przepraszam fanów Spoby'ego, ale w tym przypadku wydaje mi się, że oni już od dawna do siebie nie pasowali. Zresztą sami wiecie przez jak liczne kłótnie i problemy przechodzili. A większość wynikała właśnie z tego, że od początku każde z nich miało inne priorytety w życiu. To tylko serial, tak? I pewnie większość z Was nie wie jakie to uczucie, gdy podejrzewa się niechcianą ciążę. W głowie kłębi się multum pytań. Jednak najważniejsze pytanie to: ,,Czy będę z tym sama, czy ojciec dziecka będzie ze mną?". I właśnie z tego powodu wkurzyłam się na Spencer. Według mnie okropnie potraktowała Toby'ego!


Rozumiem obawy Spencer, ale to nie było tak, że zostałaby z tym sama. Toby gotów był wykombinować coś, żeby ją wspierać. I mogę się założyć, że rodzina także pomogłaby jej. Toby nie krzyczał na nią, żeby usunęła ciążę, nie chciał jej porzucić. Po prostu był przy niej! A wiele kobiet nie może na to liczyć. Według mnie Cavanaugh zachował się cudownie i odpowiedzialnie. Właśnie w trakcie tej krótkiej rozmowy wyszedł cały egoizm Spencer i to, że wcale nie brała pod uwagę pragnień Toby'ego. Chciała zaplanować przyszłość w jego imieniu, bo nie pasowało jej to, że miałby on zostać zwykłym policjantem w Rosewood. Spencer chciała się rozwijać, mieszkać w wielkim mieście. Za diabła nie planowała powrotu do Rosewood. Bądźmy szczerzy: Toby był jej kulą u nogi.


Oczywistym jest także to, że Spencer podobnie jak Hanna, nie uporządkowała do końca swojego życia miłosnego. Nadal czuje coś do Toby'ego. Dlatego kasuje jego smsy i ukrywa jakiekolwiek prywatne spotkania z nim. I dlatego też była tak wścibska w sprawie Yvonne i pierścionka. 


Tyle o ile, Hanna aktualnie kieruje się zwykłą zazdrością i miłością, to w przypadku Spencer wydaje mi się, że ona odczuwa swego rodzaju wyrzuty sumienia z powodu tego jak potraktowała Toby'ego. W końcu to dobry facet, troszczył się o nią i wspólne życie z nim nie byłoby takie straszne.


Nie ukrywam, że nie jestem fanką Spaleba. Staram się jednak nie hejtować nadaremno. Caleb wydaje się być naprawdę zaangażowany w ten związek, Spencer niekoniecznie. Gdzieś tam jeszcze do końca nie pożegnała się z Tobym. Jednak tak czy siak, czuję że sprawy między nimi strasznie szybko się potoczyły. Od nocy, gdy się ze sobą przespali nie minęło tak wiele czasu, a patrząc na nich odnosi się wrażenie jakby byli starym małżeństwem. Szybko zostali oficjalnie parą. To całe oglądanie wspólnie przemówienia matki Spencer, wzięcie na siebie winy za przeciek, werbalne zaatakowanie Mony itp., sprawia że człowiek ma wrażenie jakby byli parą od kilku lat, a nie paru dni.


Właśnie dlatego dziwnie będzie oglądać w kolejnym odcinku potyczkę Hanny & Spencer. Nie rozumiem, czemu Marlene wierzy, że ,,romanse" są siłą napędzającą serialu. Mnie to po prostu irytuje i nuży. Najlepiej byłoby jakby wszystko zostało po staremu. Nie wiem, co planuje Marlene, ale jeśli powroty Haleba/Spoby'ego, to jak to teraz będzie wyglądało? Poleciałoby trochę "Modą na sukces". Zamiast problemów w związkach chciałabym, żeby bardziej skupiono się na postaci Big Bada, bo póki co wcale nie jest tak straszny jak nam go przedstawiano. 


~ * ~
Starałam się włożyć w to najwięcej obiektywizmu ile mogłam! I nie hejtować nadaremno, żeby hejty do mnie nie wróciły ze zdwojoną siła:D
A wy co sądzicie o zachowaniu naszych Kłamczuch i ich zerwaniach/nowych związkach? 

(Tak Rollins namówił Ali do ślubu)
LILY RED

3 komentarze:

  1. Zgadzam się z tobą jeśli chodzi o Spencer i Tobiego. Już od dawna do siebie nie pasowali. Chociaż od zawsze ich uwielbiałam tak ten odcinek pokazał jak odmienne mają priorytety życiowe. Wyobrażam sobie jakie to musiało być dla Spencer ciężkie, ale bardzo nie fajnie się zachowała w stosunku do Tobiego. Powiedział, że pomoże jej, będzie przy niej, a ona w tym momencie myślała tylko o sobie. Szkoda ich związku, ale teraz podoba mi się związek Spencer z Calebem i mam nadzieję, że tego nie zniszczą. ^^
    Zgadzam się też z tobą związku z tym kreceniem Marlene. Jeśli te wszystkie związki do siebie wrócą to będzie na prawdę Moda na sukces i zamiast w serialu głównym wątkiem, którym powinien być nowy przesladowca to będą związki, a już jest tego za dużo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Haleba, ale nie mogę sobie wyobrazić, że oni mogliby tak ,,łatwo" do siebie wrócić. Co z uczuciami Spencer? No i Jordana? A wyobraź sobie, że Spoby i Haleb do siebie powrócili, a czasem umawiają się na podwójne randki! Niezręcznie :D hahahaha

      Usuń
  2. To nie miałoby prawa bytu. Ja nie chcę tych powrotów. :( Wcześniej gdy czekałam na nowe odcinki to byłam zła, że rozdzielili Haleba, ale teraz widzę, że Spencer jest dla Caleba o wiele lepsza od Hanny, a ona sama już nie wie czego chce i w tym odcinku pokazali też, że Hanna w ogóle nie opowiadała dziewczyną o swoim związku, a przecież jak ktoś jest zakochany po uszy to chce się podzielić z bliskimi swoimi pięknymi chwilami itp. Hanna zdała sobie z tego sprawę jak siedziała z mamą w szpitalu i mam nadzieję, że to da jej do myślenia. Jeśli nie jest pewna swoich uczuć do Jordana to niech się postara albo zakończy ten związek, bo szkoda faceta. Tylko błagam bez powrotów! :( Bez podwójnych randek.;)

    OdpowiedzUsuń